Niczego nie widzę, słów żadnych nie słyszę,
przychodzisz tak nagle, myśli znowu plączesz,
ten błysk w oku sprawia, że ciszą w głos krzyczę,
a uśmiech na chwilę staje się mym słońcem.
Szorstkie palce na mojej znalazły się skroni,
głaszczesz tak delikatnie, czuję przedsmak nieba,
bo gdy Twoja przy mojej znajduje się dłoni,
wiem, że do szczęścia nic mi już nie trzeba.
I choć wiem, że to tylko na moment, na chwilę,
że jak zwykle odejdziesz, bez żalu, bez słowa
zabierając z serca szczęśliwe motyle,
to ciężko mi tę radość wciąż w sobie jest chować.
Na ten krótki moment znowu zatlisz we mnie
nadzieję, skierkę, płomień, by za chwilę znowu
odchodzić i powracać, wracać i odchodzić,
budząc we mnie wszystko - jak zwykle - na nowo.